Tego się można było spodziewać. Festiwalowa publiczność wypełniła przestrzeń Peryferiady w Starym Sączu ponad przeciętność, nic dziwnego. Na scenie spotkali się Krzysztof Majchrzak, Jan Jakub Kolski i Łukasz Maciejewski, których przez wspomnienia poprowadził Filip Nowak. Opowiadaniom o filmie, życiu, młodzieńczych latach nie było końca.
– Peryferyjny reżyser, peryferyjny aktor, peryferyjny krytyk – nie ma większego komplementu – mówił Łukasz Maciejewski, wspominając słowa Jana Jakuba Kolskiego.- Bycie na peryferiach to wielkie wyróżnienie bo jesteś inny, bo nie jesteś za sztancy, bo masz swój styl, to jest wielkie szczęście…
– To, że film ”Cudowne miejsce” znalazł się na Peryferiadzie jest zasługą Filipa Nowaka, który zdzwonił do mnie i po dyskusjach tak się stało – dodał Jan Jakub Kolski. – Jednak problemem był stan techniczny kopii. Na szczęście okazało się, że ten obraz został opracowany cyfrowo, ale niestety wiele innych wciąż czeka na takie działanie, na odrestaurowanie…
Na wieść, że zostanie pokazany film „Cudowne miejsce” z entuzjazmem zareagował Krzysztof Majchrzak,
– Znaleźliśmy się przez naszą filmową komitywę, ja znalazłem się na wspaniałej ścieżce, radosnej, pełnej dynamiki, odkrywania nowych rzeczy, to była dla mnie wspaniała przygoda. Nie mówię tylko o tym filmie, ale o całej serii projektów, które zrobiliśmy razem pod batutą Janka (Kolski)…
Podobne opowieści płynęły jeszcze długo i z każdą chwilę było ciekawiej. Jednym słowem warto być na Peryferiadzie by posłuchać, porozmawiać z artystami, zdobyć autograf.
Dzisiaj też będzie niezwykle ciekawie. Zamiast spotkania publiczność wysłucha koncertu jazzowego, godz. 19.15 w wykonaniu Krzysztofa Majchrzaka – fortepian oraz Janusz Brych – saksofon
Po koncercie , godzo. 20.30 film pt: „Bulion i inne namiętności” – Zapach trufli, syczące buliony i trzepot świeżych ziół unoszą się nad kuchnią Dodina (Benoît Magimel) i Eugénie (Juliette Binoche). Od dwóch dekad para ta wspólnie kreuje wyrafinowane menu dla francuskiej arystokracji drugiej połowy XIX wieku, rozmawiając właściwie wyłącznie za pośrednictwem potraw. Kamera śledzi rytuał krojenia i duszenia, by w końcu zadać pytanie, czy miłość może być podawana na srebrnym półmisku. Wystawne przyjęcia kontrastują tu z ciszą prywatnych uczuć, a każdy sos i wywar smakuje jak niewypowiedziana deklaracja. Twórcy umiejętnie wykorzystują tempo slow-food, zamieniając film w sensualny poemat o połączeniu pasji kulinarnej i namiętności. „Bulion i inne namiętności” udowadnia, że wśród turbotów i przepiórek można odnaleźć zarówno wolność, jak i gorzki ciężar przyzwyczajenia.