Jak co roku przedstawiciele Teatru Robotniczego im. Bolesława Barabackiego z Januszem Michalikiem na czele oraz rodziną patrona, spotkali się Biegonicach koło Cegielni, w miejscu kaźni Sądeczan by oddać hołd bestialsko pomordowanym przez hitlerowców.
O tej tragicznej dacie tak napisał Janusz Michalik:
Zemsta gestapowca
Hamann osobiście wybierał ofiary. Roman Świerat, uczestnik i świadek tragicznych wojennych wydarzeń uważał, że szef sądeckiego gestapo kierował się zarówno chłodną kalkulacją, jak i osobistą zemstą: „…z jednej strony wybierał obywateli znanych jako gorący patrioci i mających w społeczeństwie duży autorytet, np. artystę malarza B. Barbackiego, lekarza i aptekarza Jaroszów, księży Józefa Bardla, Władysława Deszcza i Tadeusza Kaczmarczyka oraz wielu innych, z drugiej strony z zemsty, np. Władysława Kmiecia za odwagę i hart ojca, T. Słowikowskiego za ucieczkę brata, lekarza”. Brat Teodora Słowikowskiego, Jan, był zaangażowany w głośną ucieczkę kuriera Jana Karskiego z sądeckiego szpitala, podobnie jak policjant granatowy Józef Jeżyk czy kolega Zbigniewa Rysia Józef Jennot, którzy także stracili życie w tej egzekucji. O tym, że Hamann był osobiście odpowiedzialny za morderstwo Barbackiego był przekonany także Stanisław Długopolski. Współpracownik obersturmführera Gorka zeznał po wojnie, że z Krakowa przyszedł rozkaz wykluczenia artysty ze egzekucji, ale Hamann zignorował go. Jeśli nawet gestapowiec czuł osobistą urazę do Barbackiego – plotka głosiła, że malarz odważył się odmówić mu wykonania portretu – to skazując go na śmierć, wyrządzał niepowetowaną stratę i krzywdę nie tylko rodzinie, ale i polskiej kulturze.
Ostatnia noc
Dramatyczna była noc w sądeckim więzieniu w przededniu egzekucji. Po południu wyczytano nazwiska ponad 40 osób, które początkowo sądziły, że czeka je zwolnienie. Hamann brutalnie rozwiał te nadzieje, ogłaszając, że zostaną rozstrzelani. Cela na parterze, w której zamknięto skazańców wypełniła się płaczem, jękiem i krzykami. Bronisław Sułkowski, urzędnik PKP i kapitan rezerwy straszliwie rozpaczał z żalu za żoną i dziećmi. W nocy nad miastem rozszalała się burza. Nieszczęśnicy nie zmrużyli oka, modlili się, śpiewali pobożne pieśni, w sercach żegnali najbliższych, być może rozliczali się też ze swoim życiem. Na ścianie celi wyryli własne klepsydry, ostatnie myśli i pozdrowienia dla bliskich. Pozostawili talerz aluminiowy ze swoimi nazwiskami, który, przekazany po wojnie do parafii św. Małgorzaty, niestety nie dotrwał do naszych czasów.
Reklama
O świcie, około godziny 4:30 więźniów skuto łańcuchem i załadowano na ciężarówki. Wywieziono ich na teren przy cegielni w Biegonicach i rozstrzelano. Podobno przed egzekucją ksiądz Deszcz uprosił morderców, by jego zabito na końcu, aby mógł udzielać rozgrzeszenia skazańcom. Z więzienia wkrótce przywieziono grupę osadzonych, którzy mieli zakopać zwłoki. Wspominali, że był to porażający widok, niektóre ciała jeszcze drgały i gestapowiec Wisner dobijał umierających strzałem z pistoletu. Wrzucone do dołu zwłoki zasypano, chcąc zatrzeć ślady zbrodni, ale młodzi pastuszkowie zaznaczyli grób krzyżykami.
Wieść o egzekucji rozeszła się po Sączu lotem błyskawicy, nie znano jednak nazwisk pomordowanych. Helena Barbacka wspomina, że jej matkę Janinę – szwagierkę Bolesława Barbackiego – wezwano na gestapo dopiero 13 września i oddano jej płaszcz i kapelusz. Żonę aptekarza Mieczysława Jarosza Niemcy poinformowali, że męża rozstrzelano za przynależność do tajnej organizacji. To morderstwo też było przemyślane, bowiem farmaceuta był czynnie zaangażowany w życie kulturalne miasta, przyjaźnił się z Bolesławem Barbackim, a w czasie wojny wspierał uchodźców i więźniów politycznych.
Spokojna starość kata
Stanisław Długopolski relacjonując fragmenty procesu Hamanna i innych katów Sądecczyzny, wspominał, że dawny pan życia i śmierci sądeczan nie wyparł się egzekucji w Biegonicach, próbował jednak wmówić sędziom, że rozstrzelano tylko kilka osób. Długopolski brał udział w ekshumacji w 1945 r. i mógł potwierdzić, że z masowego grobu wydobyto kilkadziesiąt ciał (ekshumowano wówczas również ciała ofiar egzekucji, która odbyła się we wrześniu 1941). Kiedy zapoznał się z wyrokami zbrodniarzy, nie ukrywał rozgoryczenia. Dziś wiemy, że Hamann ostatnie lata życia spędził na wolności, przebywając w domu spokojnej starości w uzdrowisku Bad Neuenahr.
Uczestnicy wydarzenia zapalili znicze, były wiersze i modlitwa za zmarłych.