W tym roku Mateusz Ziółko, znany wokalista i kompozytor, święta wielkanocne spędzi inaczej niż zwykle. Zamiast tradycyjnego śniadania przy stole w rodzinnym domu w Nowym Sączu – pakowanie walizek i wyjazd z najbliższymi. Jak sam mówi, to ich „najlepszy prezent na święta”.
Rozmowa z artystą o rodzinie, tradycji i świętym spokoju poza sceną.
Ucieczka od świątecznego zgiełku czy mile spędzony czas z rodziną?
– „Moje przygotowania w tym roku są dosyć specyficzne, ponieważ będą ograniczać się do pakowania walizek” – przyznaje muzy (artysta intensywnie koncertuje, pracuje nad nowym materiałem, a rodzinę w ostatnich miesiącach widywał rzadko. Dlatego te święta mają być przede wszystkim czasem bliskości). Stwierdziliśmy, że to będzie najlepszy prezent na święta – wspólny wyjazd”
Mateusz Ziółko nie kryje, że obserwuje, jak wokół świąt – zarówno Wielkanocy, jak i Bożego Narodzenia – narasta presja.
– Nie dziwię się ludziom, że święta zaczynają ich męczyć. Dziś święta są często zamieniane w jakiś konsumpcyjny maraton. Ciasta, sprzątanie, okna, zakupy – to nie jest odpoczynek. Dlatego coraz więcej ludzi wybiera wyjazdy. I dobrze ich rozumiem”
Dlatego w tym roku postawił na prostotę: tydzień poza domem, z dala od zgiełku i obowiązków.
– Dzieci już pakują swoje rzeczy, cieszymy się na ten wyjazd. Chcemy rozmawiać, bawić się, być razem od rana do wieczora. To jest największy prezent, jaki możemy sobie dać.”
Tradycja z dzieciństwa, duchowość na co dzień. Choć w tym roku wybiera inną formę świętowania, Mateusz nie odcina się od tradycji. Wręcz przeciwnie – dorastał w domu, gdzie święta były obchodzone bardzo uroczyście.
– Pochodzę z góralskiej rodziny. Moja mama zawsze dbała o tradycję – było wspólne śniadanie wielkanocne, odwiedziny u rodziny, rezurekcja o świcie. To wszystko było dla nas ważne.
Swoje dzieci również stara się wychowywać w szacunku do tych wartości. Ale podkreśla, że najważniejszy jest sens, nie forma.
– Każdy dzień jest świętem. Dla mnie duchowy wymiar życia nie ogranicza się do konkretnych dat. Nie lubię życia „od-do”, że jesteśmy dla siebie mili tylko przy okazji świąt czy urodzin. W miłości chodzi o to, żeby być ze sobą codziennie.”
Święty spokój zamiast social mediów
Zapytany o to, czy udaje mu się odciąć od mediów i świata show-biznesu, odpowiada bez wahania.
– W domu jestem totalnie offline. Zostawiam telefon w kuchni, nie zaglądam do sociali. Czas świąteczny to dla mnie jakość, nie ekspozycja.”
Ziółko nie dzieli się prywatnym życiem w sieci.
– Na moich profilach informuję tylko o życiu artystycznym. Sprawy moich dzieci i rodziny zostają poza internetem.
Choć jego zawodowe życie bywa intensywne, stara się zachować balans.
– Kiedy jestem w trasie – pracuję, uczę się repertuaru, komponuję. Ale w domu jestem mężem i ojcem. Staram się, żeby praca nie przenikała do życia prywatnego. To klucz do zdrowia psychicznego i spokojnej rodziny.”
Polska Wielkanoc musi mieć… sałatkę
Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o wielkanocne smaki. Mateusz nie kryje, że jest tradycjonalistą.
– Sałatka jarzynowa – to dla mnie absolutny must-have. I najlepiej robiona przez moją mamę. Jak nie może być z nami, robię ją sam.”
Do tego swojskie wędliny – kiełbasa, boczek, klasyka polskiej Wielkanocy.
– Jestem chłopak ze wsi, to musi być na stole. I żywię się tym przez całe święta” – śmieje się.
Wielkanoc na własnych zasadach
W rozmowie nie pada ani jedno słowo o blichtrze sceny czy planach zawodowych. Całość skupia się na tym, co dla muzyka naprawdę ważne – rodzina, czas offline i duchowość. I choć święta w tym roku spędzi inaczej niż zwykle, ich sens pozostaje ten sam.
– „Każdy dzień to święto wolności, które dał nam Jezus. A Wielkanoc? To po prostu dobra okazja, by być razem.”
Rozmawiał: Rafał Nieć