Ta informacja zaskoczyła. Odeszła Ewa Tomczak, aktorka Teatru Barbackiego, nauczycielka. Jeszcze nie tak dawno była obecna na przedstawieniach, choć sama już nie grała. Dzisiaj na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Śniadeckich została pożegnana przez najbliższych i przyjaciół.
– Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna (…)” – opowiada dyrektor artystyczny Teatru Robotniczego im. Bolesława Barbackiego w Nowym Sączu, obecnie Stary Sącz. – Fragmentem pięknego elegijnego wiersza ks. Jana Twardowskiego, którego aforystyczne przesłanie z pierwszego wersu powinno nam towarzyszyć w każdej chwili naszej ziemskiej wędrówki, żegnamy dzisiaj śp. Ewę Tomczak, dla której ta wędrówka dobiegła kresu. Ku naszemu smutkowi i przede wszystkim rozpaczy najbliższych – zbyt szybko. Ale – tak jak w wierszu – z tej rozpaczy i nieznośnej na początku ciszy, rodzi się pamięć o kimś, kogo się kochało, z kim się spędziło wiele najpiękniejszych lat życia, z kim się przyjaźniło, czy wreszcie z kim dzieliło się artystyczne pasje.
– Pomimo, że sceniczna aktywność Ewy (wówczas jeszcze występującej pod panieńskim nazwiskiem Borek) przypadła na połowę lat 80. ubiegłego wieku, to pozostała Ona w Rodzinie naszego Teatru Robotniczego aż do teraz – dodaje Janusz Michalik. – My będziemy pamiętać jej znakomite, wyraziste i tak różne w charakterze aktorskie kreacje: Posągu Alice d’Or w „Mątwie” Witkacego, Mariki w „Niemcach” Leona Kruczkowskiego, Żony Impresaria w „Odejściu Głodomora” Tadeusza Różewicza, Rybaczki Anki w „Ślubach dębnickich” Konstantego Krumłowskiego, czy wreszcie Kota Mruczysława w „Córce króla Balerona” Jerzego Panasewicza. Po tej kilkuletniej eskapadzie teatralnej Ewa zdecydowała się przez następne kilkadziesiąt lat na pełną wzajemnej miłości i oddania najważniejszą rolę życia – Żony i Matki, piastunki domowego ogniska. Poświęcając się także trudnemu pedagogicznemu posłannictwu w szkole. Nie zapominała wszakże o naszej teatralnej rodzinie. I za to będziemy Jej zawsze wdzięczni i pamiętać o Ewie, bo – cytując ks. Twardowskiego: „czystość urodzona najprościej z rozpaczy / kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.”
– To była straszna wiadomość – dodaje Zbigniew Kukla, który razem z Ewą Tomczak grali w Teatrze Robotniczym. – Wciąż to do mnie nie dociera. Jak to przecież przychodziła, była z nami…teraz jej nie ma. Pożegnaliśmy naszą koleżankę, przyjaciółkę. To, że była ceniona i bardzo lubiana świadczy fakt, że przybyli ludzie teatru, w ty, Przemysław Tejkowski, który musiał przełożyć swoje zawodowe zadania sceniczne by być w Nowym Sączu. Szkoda, że z powodu tak smutnej okazji. Cześć jej pamięci!!!
Na zdj. Ewa Tomczak (w środku)spektakl Teatru Robotniczego