Trudno wygrać mecz, kiedy rywalem na tacy podaje się dwa gole, a tak to zrobiła Sandecja. Po słabym meczu zespół z Nowego Sącza przegrał i to zasłużenie. Katastrofa zbliża się nieuchronnie.
Stal Rzeszów – Sandecja Nowy Sącz 3:0 (3:0)
1:0 Poczobut (karny), 2:0 Palacz (sam.) 22, 3:0 Kłos 30,
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin).
Żółte kartki: Palacz, Szufryn, Wróbel.
Stal: Bąkowski – Polowiec, Oleksy, Góra, Głowacki (86′ Marczuk) – Poczobut – Kłos (72′ Michalik), Wolski – Sadłócha (62 Mustafaev), Piątek (62 Małecki), Prokić (72 Olejarka).
Sandecja: Nomm – Pawłowski, Szufryn (70 Słaby), Boczek, Palacz (46 Iskra)- Lusiusz (63 Mas) – Potoma (46 Manzorro), Toporkiewicz – Nawotka, Wróbel, Kostal (54 Walski).
Mecz dla Sandecji rozpoczął się najgorzej jak mógł – który to już raz w tym sezonie. Po jednej z pierwszych akcji Stali w polu karnym padł Kłos po zderzeniu z Palaczem. Sędzia puścił grę, ale chwilę później długo oglądał sytuację na monitorze i ostatecznie wskazał na „wapno”. Jedenastkę pewnie wykorzystał Poczobut. Mimo straty gola Sandecja ruszyła do ataków. Na bramkę Stali strzelali Kostal i Potoma, ale bez rezultatu. Po kwadransie gry zespół z Nowego Sącza przejął inicjatywę będąc częściej przy piłce. Jednak gospodarze nie zamierzali oddać pola. W 22 minucie dośrodkowanie rywale próbował wybić Palacz, ale zrobił to tak niefortunnie, że piłkę skierował do własnej bramki – kolejne samobójcze trafienie Sandecji w tym sezonie. Mimo bardzo złej sytuacji biało czarni atakowali. Niestety kilka minut później kolejna akcja Stali przyniosła gospodarzom trzeciego gola, a strzelcem został Kłos. Po pół godzinie gry Sandecja znalazła się na łopatkach. W 40 minucie była szansa na gola, ale piłka po uderzeniu Wróbla przeleciała nad poprzeczką bramki Stali.
Po zmianie stron Sandecja atakowała, ale niewiele z tego wynikało. Wprawdzie w 51 minucie Nawotka posłał piłkę do siatki Stali, ale był na spalonym. Biało czarni próbowali coś zrobić, ale bez większego entuzjazmu.
Fot; Arch. Klubu – Adrian Maraś