Świętujemy, a co – felieton

        Święta zawsze dobrze mi się kojarzyły. W okresie środkowego dzieciństwa i początkowej (dla mnie) telewizji wyświetlane były filmy marki Disney. Oglądało się, z twarzą przy ekranie, a brak kolorów nie był żadną przeszkodą. Zawartość, czyli sens świętowania, przyszedł później – w czasach ograniczonej, początkowej świadomości.

        Czwartek – w tym roku zaczęło się od „jednego maja” i dobrze się zapowiadało. Z przyzwyczajenia mówią: Święto Pracy. Wychodzi, że praca ma święto, a ludzie  wolne – ja też. Do historii weszło w 1886 roku, czego niestety nie pamiętam. U nas, a może nie u nas, bo za cara, (od 1890) to  się rozpowszechniło. Przyszło z Ameryki (Chicago), ale przez cały PRL  panowało przeświadczenie, że ze Związki Radzieckiego. To wtedy była właściwa interpretacja, bo USA (Chicago) tylko czyhało i czyha, żeby zająć Polskę i z plemienia Lachów zrobić niewolników –  mają w tym wprawę.  Inaczej Kraj Rad (wtedy ZSRR). On nas kochał, wspierał i ogólnie dbał, żeby na półkach sklepowych był ocet. I to się udało, z tym octem. Minęło i pochód – przejściowo – nie jest obowiązkowy, aliści owi, co chodzą, dumnie sztandarem nad głowami uciśnionych powiewają i do „wadzy” się rwą. Ja się nie rwę i nie powiewam – wegetarianinem jestem.

Językowo, całe zamieszanie wiąże się z formą „święt”. Kiedyś dawno, dawno temu oraz, za górami i lasami znaczyło to tyle co „będący przedmiotem czci religijnej”. Chrześcijaństwo przejęło ten słowiański przymiotnik i dodało mu nowe znaczenie: kanonizowany. Dzisiaj 1 maja Kościół katolicki obchodzi wspomnienie św. Józefa, robotnika. Zwraca tym uwagę na pracę w aspekcie wartości chrześcijańskich. Pochodów z tego powodu wokół świątyń nie ma, za to przymiotnik „święt” zyskał końcowe „y” (święty). Zrobił się rzeczownik. Jak już mieliśmy jeden to wystarczyło dodać „o” i powstało „święto” – proste. Najczęściej mamy pojedyncze np. „święto lasu”. Wyjątkowo pojawia się liczba mnoga. O Wielkanocy mówimy ŚWIĘTA. Ja też to mnogo i z głośną głośnością wymawiam – absolutnie. W tym roku też.

Piątek 2 maja – Dzień Flagi Rzeczpospolitej Polskiej oraz Dzień Polonii i Polaków za Granicą. Słoneczko świeciło, trawka się zieleniła i z poprzedniego dnia emocje wyparowały. Można było zacząć uszlachetniać od nowa – bo warto. Święto młodziutkie, młodziutkie. Ustanowione w 2004 roku. Ma upamiętniać historię polskich barw narodowych, symboli oraz tradycji patriotycznych. Ma też przypominać o poszanowaniu flagi i symboli narodowych. Wolnego nie było – niektórzy pracowali, ale byli też tacy co urlopem dni wolne przedłużyli w celu grillowania pod barwami herbu Królestwa Polskiego i herbu Wielkiego Księstwa Litewskiego (biel i czerwień). Historia historią, flaga flagą, a jeść trzeba i po okolicy smakowita woń przypalanego mięsiwa się rozniosła. Pogoda dopisała a serek żółty pięknie się zagrillował.  Oranżada schłodzona – czego chcieć więcej.

W sobotę wybuchło – Święto Narodowe Trzeciego Maja. Wtedy właśnie, 3 maja 1791, w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, uchwalono najważniejsze prawo – Konstytucję. Mądrze zmajstrował ją Sejm Czteroletni. Potem już tak wesoło nie było. „W okresie zaborów Polski obchodzenie rocznic Konstytucji 3 maja było zakazane przez wszystkich zaborców. Polacy, którzy odważyli się, byli karani. Za złożenie bukietu fiołków, w rocznicę, tajna policja rosyjska aresztowała w Warszawie nauczyciela. Wysłano go za ten czyn na trzyletnią zsyłkę do Odessy. […] Po II wojnie światowej obchodzono je tylko do 1946, kiedy w wielu miastach doszło do krwawych demonstracji studenckich. Od tego czasu władze zabroniły publicznego świętowania, a próby manifestowania były tłumione przez milicję. Święto zostało oficjalne zniesione ustawą z 18 stycznia 1951 o dniach wolnych od pracy.” Zaczęło się zmieniać (powoli) od 1981 roku („Solidarność”). Święto Narodowe Trzeciego Maja przywrócono ustawą z 6 kwietnia 1990 (weszła w życie 28 kwietnia). I mamy co mamy. Są obchody państwowe oraz indywidualne. Te ostatnie dalej pachną grillem, ale ten i ów chorągiewką na swoim pojeździe zawiesił – widziałem nawet na jednym rowerze. Najważniejsze, że wolne jest i nic to, że sobota (zawsze wolna). Roweru nie posiadam – chorągiewkę tak.

Dzień 3 maja to także święto kościelne – Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Kult Maryi sięga początków chrześcijaństwa w naszym kraju. Jeszcze bardziej wzmocnił się w XVII wieku wraz z zaostrzającym się konfliktem ze Szwecją. W 1655 roku wrogie wojsko dotarło do Częstochowy. Chciano zdobyć klasztor na Jasnej Górze. Wszystko wskazywało na porażkę, podjęto się jego obrony i mimo druzgocącej przewagi wroga, klasztor nigdy nie został zdobyty. Według wiernych boskie ocalenie sanktuarium było efektem opieki Matki Bożej i jeszcze bardziej umocniło jej pozycję. To właśnie wtedy władca – król Jan Kazimierz – w 1656 roku obrał Najświętszą Maryję Pannę za Patronkę i Królową Polski. Odbyło się to w katedrze lwowskiej. Dzisiaj, tego dnia, w kościołach w całej Polsce odprawiane są uroczyste msze święte i nabożeństwa. Poznałem nawet takich, którzy – pełni szacunku – planowali ognisko, z przynależnościami, na rodzinnej działce, dopiero po kościele mimo, że napitek i „najadek” od rana się chłodził. Z całego serca popieram.

Niestety – ten radosny i podniosły nastrój zakłóciła ogólnopolska stacja TV. Wypaliła z „R”-ury na cały kraj, wieść rozpowszechniając.  Nasze „Fakro” w USA otwiera produkcję schodów strychowych dla Amerykanów. Mieli to zrobić (otworzyć) w NS, ale UKOCHANY PANA PREZYDENT MIASTA Z SZACUNKIEM ZAWSZE zezwolenia na wybudowanie hali nie wydał.  Zapewne miał rację. Dla USA produkować w Nowym Sączu?? Niedoczekanie – liberum veto!

No i przyszła niedziela. Oj! Ciężko było – pogoda się skiepściła. Burzyło i padało. Szło wytrzymać chociaż… to Dzień Strażaka! Oni o każdej porze dnia i nocy wyjeżdżają, żeby „abratować” (cytat z przemówienia zakłóconego pogłosem). Szacunek i okazja do świętowania im się należy. Wprawdzie po trzech wcześniejszych dniach … , ale dla strażaków wszystko!  Jutro poniedziałek – „odpoczniesz w pracy”.

Pozostając w stanie radości, szacunku i zauroczenia obiecuję, że ja zawsze – byle święta/święto było. Do poczytania za tydzień.

Jan Zawił

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook
Instagram

Poprawa dostępności strony