Uwaga – słowa! (felieton)

Hulajnoga pochodzi od hulaja i nogi – jednej. Wprawdzie używa się obu, ale częściej jedna się wozi, a druga pracuje. Widocznie wyzysk czegoś przez coś drugiego jest wpisane w użytkowanie człowieka przez siebie samego. Zresztą, w planie językowym, jak by to wyglądało, gdyby uwzględnić nogę prawą i nogę lewą w pozycji spoczywającej na wspólnej desce między kołami: jedna hulajnogi? No… źle.

W pojeździe klasycznym sytuacja rzadko występuje, ale już zjazd „z górki na pazurki” dopuszcza możliwość wożenia się nóg obu. A jak nazwać osobę kierującą pojazdem? Może „hulajnogista”, „hulajnogarz”, „hulajnożysta” ? A co z żeńskimi odmianami – „hulajnożanka”; „hulajnogażystka” ? Sprawa jest wysoce podejrzana od samego początku. Niemiec „von” coś tam, przedstawił pojazd, który poruszał się za pomocą „odpychu naziemnego naprzemiennego”. Używana była noga prawa i lewa (albo odwrotnie). Ni to rower, ni to hulajnoga. Było to w 1817 roku, a patent uzyskał w 1818, i ma go do dzisiaj (rower biegowy). Wzorowy niemiecki porządek.
Temat nóg, czy nogi, mamy załatwiony. A co z „hulajem? Przebiło się powiedzenie „hulaj dusza piekła nie ma” – współczesne: „róbta co chceta”. Różnice rzucają się na oczy, bo „ch” różni się od „h”; to widać szczególnie w słuchu, a dla niektórych w węchu też. Ci, którzy „robią w języku” przemądrzale wyjaśniają, że „hulaj” to tak zwany rozkaźnik (niby, że coś ktoś komuś rozkazuje). Całość powstała z połączenia wspomnianego rozkaźnika i rzeczownika, w mianowniku : hulaj+noga. Dla dziatwy szkolnej podaję nazwę w języku, którym lepiej się posługuje: „scooter”, może być „electric scooter”. Hulaj może też pochodzić od nazwiska, np. Hulaj Józef, albo Hulaj Joannina (to drugie bardziej dostojne; greckie). Skoczka z nartami takiego mamy – Stefan Hula. Podejrzewam, że gość spokojny, bo „j” mu brakuje, dlatego on Hulaj, tyle, że bardziej zwarty, treściwy. Za to inni to już: hulaka, hultaj i humorzasty – wszyscy „po jednych piniądzach”.
Było jak było – ważne, jak jest. Hulajnogi można nie lubić, a jeszcze bardziej misia Yogi jadącego, przed nami, na rzeczonym pojeździe. Yogi (miś) to, do niedawna, częsty bywalec telewizorów, u nas, i za wielką wodą. Wałęsał się (to żadna aluzja) po dużym parku, oczywiście przyrody, i podkradał turystom produkty żywnościowe. Generalnie miał więcej tłuszczu niż rozumu. To nie dziwi, wszak jego krewny po mieczu, kądzieli, a najpewniej „po pluszu”, czyli Kubuś Puchatek, reklamując swoją postać wypowiedział słynne zdanie: „Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku”. Obaj osobnicy grasowali w lasach, ale mieli różnych przyjaciół: miś Yogi – Bubu; Kubuś Puchatek – Prosiaczka.
Przed Wysokim Sądem przysięgi nie złożę, ale w chwilach słabości będę się upierał, że na własne oczy widziałem jadącego przed sobą, na hulajnodze, misia Yogi. Zaznaczam, że jestem wegetarianinem. Dzięki temu zdarzeniu rozumiem tych wszystkich, którzy, w zburzeniu wielkim, przeklinali, wygrażali, „rzucali mięsem” (kucharze?), pluli ciężkim słowem, machali rękami, nogami, z jednoczesnym wytryskiem wściekłości na twarzy. I tu cię mamy, koteczku! A mowa nienawiści?
„Miłościwie Nam Wybrany Rząd z Szacunkiem” właśnie zabrał się do dzieła. Zostaliśmy poinformowani, że w Ministerstwie Sprawiedliwości rozpoczęły się prace nad zmianą kodeksu karnego, dotyczące mowy nienawiści. Przepisy będą poszerzone o takie przesłanki jak płeć, orientacja seksualna, tożsamość płciowa, wiek czy niepełnosprawność. Definicji zjawiska nie ma, chociaż kochana przez nas (bo światowa, a nie prowincjonalna) Rada Europy wydała z siebie treść następującą: „Mowa nienawiści to wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm” – no. W tej sytuacji rzucone przeze mnie miłe pozdrowienie do osobnika płci kulturowej męskiej: „ty stary rowerze”, jest ksenofobią, czy antysemityzmem? A może inną formą nietolerancji, burzącą spoistość kulturową i pluralizm. Osobiście obstawiam nienawiść rasową podważającą bezpieczeństwo demokratyczne. Przecież stary pojazd na drodze, to niebezpieczeństwo, a „rower” to nienawiść rasowa dyskryminująca klasyczny welocyped, z dominującej pozycji samochodu. Jest jeszcze możliwość zakwalifikowania opisywanego przypadku do kategorii „inne”.
Żarty się skończyły. Walniesz słowem (jednym lub kilkoma) i uzyskasz przywilej skorzystania z usług przedsiębiorstwa wypoczynkowego. Do wyboru będzie ten z kratkami i fortepianowym personelem (widzenia raz w miesiącu), lub ten z drzwiami bez klamek i personelem w bieli (widzenia zamienione na prze-widzenia). Obie instytucje nastawione są na społeczne uspokojenie, a to ważne, bo skopanie ziemi w ogródku kwalifikowane będzie jako agresja. W tej sytuacji milczenie i posłuszne słuchanie staną się cnotą narodową docenianą na wschodzie, zachodzie i innych częściach świata.
Ja wiem, że przewidując sukcesy jestem optymistą, może nawet nadmiernym. Ale tego dobra (optymizmu) nigdy za wiele. Dostałem znajomy telefon. Uskarżał się on, że po skończeniu zaawansowanego wieku PZU (znana instytucja), w moim ukochanym mieście NS, wyrzuca owego skończonego z ubezpieczenia grupowego, nawet wtedy, gdy jeszcze grupowo pracuje, w tak zwanym zakładzie pracy. Proponuje się mu ubezpieczenie indywidualne (wpłaca do PZU jak dawniej, ale tę czynność wykonuje samodzielnie, prywatnie). W obu przypadkach (grupowe, indywidualne) chodzi generalnie o zejście ostateczne (zgon generalny). Dlaczego tak jest, nie bardzo wiadomo, logika tu znika (patrz poprzedni felieton). Znajomy telefon rzucił słowem „eutanazja” – że niby to pozostaje. A czy takie słowo, nienawistne również w stosunku do szanowanego ubezpieczyciela, nie będzie mową nienawiści z paragrafu o płeć, ksenofobię, a nawet inne? I to jest dylemat na miarę „być, albo nie być”. W tej skomplikowanej sytuacji, mój optymizm się przydaje. Pocieszam, że „Miłościwie Nam Wybrany Rząd z Szacunkiem”, nie podniósł zasiłku pogrzebowego, a to skłania do przeżycia. Zachęcam z całego serca. Podsumowując: uważajcie na słowa i misia Yogi na hulajnodze! Do poczytania za tydzień.
Jan Zawił

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook
Instagram

Poprawa dostępności strony