A może to jest źle postawione pytanie, które powinno brzmieć, kto z Sandecji nie chce Szubryta w Sandecji? Można też zapytać czy to miasto (czytaj władze) tak naprawdę nie chcą znanego i cenionego biznesmana w klubie?
Saga z przejęciem klubu robi się już śmieszna, a nie ma nic gorszego niż taki sarkazm. Od wielu tygodni, ba, miesięcy trwa przepychanka, bo inaczej tego nie można nazwać, z przejęciem klubu przez prywatną osobę – obecnie Zbigniewa Szubryta.
Kiedy postanowiono, żeby jednak oddać “perłę” miasta – obecnie na czwartym poziomie rozgrywkowm, dumnie nazywanym 3 ligą, rozpoczęły tzw. negocjacje. Kilkakrotnie obradowały komisje Rady Miejskiej. Były spotkania z wołdarzami miasta. Wydawało się, że już, że za chwilę zostanie podpisana stosowna umowa, a tymczasem czas upływa i nic!
Kiedy przygotowano dokument do podpisu, po uzgodnieniu praw obu stron (UM i Zbigniewa Szubryta), tuż przed końcowym aktem, nagle okazywało się, że dziwnym trafem w umowie znalazły się zapisy, które wcześniej nie były uzgadniane.
I znów spotkania, dyskusje z udziałem prawników, itd…i powstawał kolejny dokument, i znów miał być podpisany, i kolejny raz w dokumencie pojawił się następny kontrowersyjny zapis nie do przyjęcia przez Zbigniewa Szubryta…
Po czym nastąpiły kolejne spotkania, dyskusje, uzgodnienia i znów dziwne zapisy w umowie, które dodawał ktoś z Sandecji, a że takie prawo ma bardzo niewielka grupa osób więc można się domyślać kto. Ale zachodzi pytanie dlaczego ktoś rozkręca taką zawieruchę prawną? Dlaczego ktoś tak zażarcie się broni? O co naprawdę chodzi? Czy miasto jest rzeczywiście zainteresowane by ktoś przejął klub, wykładał własne środki (miliony złotych)? Na dzisiaj wygląda na to, że nie. Że te wszystkie spotkania, to jest tylko ściema.
Wydaje się, że Zbiegniew Szubryt znalazł się pod ścianą z jego miłością do piłki nożnej i jeżeli ktoś nie pójdzie po rozum do głowy to będą nici z umowy.