Nic się nie skończyło – felieton

Czterdzieści trzy (43) lata temu, czyli bardzo, bardzo dawno zaczęło się na wesoło. Była zimna sobota 12 grudnia. W ówczesnym Domu Kultury „LACHY” (spółdzielczym, który powszechnie zwano klubem; NS ul. Jagiellońska 31 – pierwsze piętro), późnym wieczorem, rozpoczął się kolejny kabareton. 

Do niewielkiej salki z małą sceną weszło może 100, lub ciut więcej osób. Było ciasno; jak zwykle. Te imprezy cieszyły się dużą popularnością, bo występowały na nich najlepsze krajowe kabarety, a brylowały wówczas sądeckie: „Lach” i „Za” (Andrzej Górszczyk; Jacek Mazanec). Pojawiały się osobowości np. Jacek Fedorowicz, Jan Tadeusz Stanisławski, Krzysztof Litwin, był młody Janusz Gajos. Stale prowadził Marek Pacuła (poczytaj młody koteczku o tych postaciach – warto). Wtedy występował też, ze swoimi kabaretowymi piosenkami, „Trzeci Oddech Kaczuchy”. Trudno się było dostać, a o zaproszenia starano się długo i szczególnie. Smaczku dodawała, kolportowana po cichu, wiedza, że oprócz dobrej zabawy mówiło się tam, ze sceny, to o czym gdzie indziej było cichutko. Chodziło o jawną krytykę (używając satyry) ustroju socjalistycznego (komuna). A czas był szczególny, w skrócie – czas Solidarności.
Dowcipkowanie zaczęło się w sobotni wieczór, a skończył w późną, niedzielną noc. Stan wojenny wprowadzono o północy, ale władza widocznie postanowiła, żeby impreza zakończyła się sama, a może o niej zapomniała? W końcu to tylko grupka osób – co to dla reżimu wobec całości wojennych działań. W każdym razie nikt nie interweniował i wszyscy spokojnie, o własnych siłach, opuścili klub „Lachy”. Wróciłem do domu – przyszli po mnie 13 grudnia 1981 roku, w niedzielny poranek.
Nastały czasy przemocy, strachu, biedy, braku nadziei na zmiany. Długie, stracone lata, aliści cudem jakimś, za sprawą podziemnego działania (mimo trwających represji) i międzynarodowych układów (niby wyjaśnionych ale…) zdarzyło się coś, co eufemistycznie nazwano upadkiem komunizmu(?). W 1989 roku wydawało się , a nawet miałem przekonanie, że ciemne czasy przeszły do historii i nigdy się nie powtórzą. I szło w tym kierunku. Chmury przepływały, deszcze i mrozy przeszkadzały, ale miałem (mieliśmy) przekonanie, że słońce świeci nawet wtedy, gdy przez trujący smog przebić się nie może. Tak się wydawało.
20 grudnia 2023 roku, kilkanaście minut po godzinie 11:00 przestał działać kanał informacyjny Telewizji Polskiej: TVP Info (wyłączono sygnał!). Pełne zaskoczenie – nie silnym politycznym sporem, ale metodą działania. Napisałem wtedy felieton pt. „O wojnie, gwiazdach i gwiazdeczkach” (w innym portalu – kto zechce, znajdzie). Jego część pierwszą przytaczam w całości: „Nie ma co się oszukiwać – mamy wojnę. Nie tylko o wolność słowa (media) chodzi. To nie przypadek, że dzieje się właśnie teraz, w czas szczególny, świąteczny. Przy stole wigilijnym trudno rozmawiać o różnicy między uchwałą, a ustawą, o wejściu siłą, o demonstracjach i wszystkich atrybutach wojennych. Zło ma się dokonać bez reakcji, sprzeciwu (mojego i naszego). To też jest strategia tych, którzy atak (pucz; zamach; stan wojenny) wywołali. […] Wojska z czołgami na ulicach nie ma, ale jest policja, która nie ochrania, ale wprowadza i blokuje. Są usłużne tłumaczenia, że to naprawa i ulepszanie. Są gładkie słowa i uśmiechy, że to „dla dobra narodu”. Jest wreszcie udawanie, że nic się nie stało. Podobno od barszczu, karpia, nowa i lepsza rzeczywistość się rozpoczyna.
Nie da się oszukać prawdy. Użyto siły (prawnej, moralnej, fizycznej), żeby wyeliminować wygłaszanie niechcianych poglądów. Ograniczono (znacznie) WOLNOŚĆ SŁOWA. I nie ma tu żadnego znaczenia, czy poglądom sprzyjamy, czy nie – jesteśmy zwolennikami lub przeciwnikami. Nie o spór na argumenty idzie – zastosowano siłę, żeby wyeliminować przekaz (poglądy), a w konsekwencji przeciwników. Generalnie chodzi o dominację, „rząd dusz”, ale też o przestraszenie, jeżeli nie wszystkich, to większości. Po wyłączeniu sygnału telewizyjnego (pierwszy raz od stanu wojennego i pierwszy raz po domniemanym odzyskaniu niepodległości), oraz po tym, co później nastąpiło i trwa, wiele osób (pewnie większość) dwa, lub trzy razy się zastanowi zanim coś napisze w Internecie, gazecie, powie coś publicznie, a nawet odezwie się do znajomego. To zamierzony „efekt strachu”, a to też zamach na wolność słowa. […]”
Wracam do swojego tekstu, bo przez rok nic się nie zmieniło – raczej spotęgowało; jest aktualny! Zapewne Szanowni Czytelnicy wiedzą więcej ode mnie gdzie, kto, kiedy i jak – ścigać się nie zamierzam. Nawet ze spokojem i zrozumieniem przyjmuję poglądy odmienne od moich. Przeraża mnie tylko jedna grupa (wielkości nie jestem w stanie oszacować; możliwe, że to ponad 30 procent społeczeństwa). Myślą i działają według twardego schematu: jeżeli obetną nogę mówimy, że to dobrze, bo tylko jeden but w użyciu; oszczędzamy. Obetną rękę – czysty zysk; myjemy tylko jedną. Nawet jeżeli obetną głowę, to znakomicie – nie musimy myśleć; pomyślą za nas. Bardzo dobrze rządzi „nasza” władza!
To nie jest kabareton, to dzisiejsza rzeczywistość. Kabarety, minioną władzę obśmiewały na potęgę, przylepiając osiem gwiazdek o każdej porze i na każdej scenie, walcząc o wolność słowa i demokrację (według nich zagrożone). O obecnej rządzącej ekipie cisza, głęboka cisza. Widocznie twórcy uznali, że już wywalczyli i mamy to, o co śmiechem walczyli. Oczywiście – mamy. Sztuka zawsze towarzyszyła temu co się działo, na przykład „Wigilia na Syberii” – obraz olejny autorstwa Jacka Malczewskiego (1892).
Obrazem, naszego, lokalnego dziana się jest historia sprzedaży (?) klubu sportowego Sandecja – mój kabaretowy zwycięzca roku. To się może, ku uciesze przymusowo płacących na jego utrzymanie mieszkańców przeciągać – spektakl trwa. I tym optymistycznym akcentem kończę pisanie w przekonaniu, że nic, co się skończyć miało, się nie skończyło. A teatru zawodowego (miejskiego, lub marszałkowskiego) w NS jak nie było tak nie ma – to też kabaret, że nie ma. Do poczytania, ale dopiero w nowym roku, bo barszcz czerwony (może grzybową, może kwaśnicę) i rybę przygotować muszę, czego wszystkim życzę.
Jan Zawił

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook
Instagram

Poprawa dostępności strony