Tym razem najprościej jak potrafię. Chodzi o kulturę w moim mieście, a słowo „moim” nie jest pustym dźwiękiem. Tak mam – i już.
Ogólnie zrobiło się jakoś niemrawo. Stare sensacje (z ubiegłego roku) przygasły, a nowych jeszcze się nie dorobiliśmy. No może pożar zabytkowego młyna (później stolarni) poruszył tego i owego, za przyczyną domysłów: kto za tym stoi. Generalnie – to jest szkoda, aliści o tym w osobnym tekście (może).
W tym przycupnięciu miejscowego „dziejstwa” ostała się kultura, za sprawą zmian kadrowych w ratuszowych układankach.
No to do rzeczy. W kulturze istnieją dwa typy działań. Pierwsze: a)„robienie kultury”; drugie: b) „upowszechnianie kultury”. Czyli albo kulturę robimy, albo ją upowszechniamy (albo „a”, albo „b”). Przykłady: kino (instytucja z budynkiem) nie robi filmów, ale je dostaje do wyświetlania, czyli filmy upowszechnia. Biblioteka na pisze książek, ona je gromadzi i wypożycza, czyli upowszechnia. Kto „robi” kulturę? Wymieniam: pisarz (jak pisze powieść), poeta (jak pisze wiersz), reżyser (jak kręci film), aktorka i aktor (jak grają w kręconym filmie). Galeria (każda, ale nie handlowa!!!) gromadzi obrazy, układa je w wystawy i … nie robi kultury. Kulturę robią artyści malarze, rzeźbiarze, graficy, fotograficy – wszyscy ci, których wytwory (produkty) są przez galerię upowszechniane. Jej (galerii) zadaniem jest budowanie warunków (przestrzeni) do oglądania dzieł sztuki plastycznej. Galeria upowszechnia - tylko! Jako instytucja niczego nie wymalowała, nie wyrzeźbiła, nie sfotografowała. Jasne?
Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej stacjonuje w NS. Niedawno zagrała koncert (noworoczny) w Małopolskim Centrum Kultury „Sokół”. Występ cieszył się olbrzymią popularnością (słusznie). „Sokół” nie zrobił kultury – tę zrobiła orkiestra. Centrum Kultury ją upowszechniło. No i dobrze – bo taka jest rola instytucji powołanych do upowszechniania, a są nimi: biblioteki, kina, galerie, ośrodki kultury. Ich sprawność organizacyjna jest ważna dla odbiorców, czyli tych, którzy chcą mieć kontakt (słuchać, oglądać) z wytworami kultury zwanymi sztuką. Używając logicznego myślenia można utożsamić „robienie kultury” ze sztuką. Dopycham kolanem: instytucje wymienione powyżej (biblioteki, kina, galerie, ośrodki) sztuki (kultury) nie robią! One upowszechniają!
Purystów intelektualnych (to tacy co wszystko wiedzą i pilnują swojego, jedynie słusznego zdana) uprzedzam, iż wiem – definicja sztuki jest historycznie zmienną i ma różne odcienie. Można dywagować, czy artysta cyrkowy, który na arenie wsadza głowę do paszczy lwa, to sztuka, a nawet kultura, ale niech będzie i to. Jednak agent sprzedający występy cyrkowe tylko upowszechnia.
Swoją drogą, gdyby mój UKOCHANY PANA PREZYDENTA NS Z SZACUNKIEM ZAWSZE zechciał wsadzić – jak powyżej – to „szacun” pełny i brawa. Spokojnie – to tylko taka figura teoretyczna, a nie rzeczywista sugestia (czyn zabroniony). Proszę, chronić głowę wszelkimi sposobami, a lew kamienny powinien pilnować ratusza (może dwa – z prawej i lewej?).
Są takie instytucje powołane do robienia sztuki: teatry (zawodowe), filharmonie, opery, operetki i parę innych. One nie upowszechniają tylko robią – działają tak, żeby zatrudnieni tam fachowcy tworzyli, czyli robili sztukę. Nazywa się je instytucjami artystycznymi. Wiem, wiem – to może być zaskoczenie, bo w NS żadnej takiej instytucji (samorządowej, państwowej) nie ma! Jak nie ma to skąd można wiedzieć, że są i na dodatek po co?
W NS SZTUKI (KULTURY) SIĘ NIE ROBI – JĄ SIĘ TYLKO UPOWSZECHNIA!!!
Jest, istnieje MOK (Miejski Ośrodek Kultury) – kulturalne ramię zbrojne Ratusza. Organizuje festiwale, przeglądy, jesienie kulturalne i dziecięce wiosny. No i bardzo dobrze – do organizacji takowych jest on powołany. Czy robi to lepiej, czy gorzej – do dyskusji. Zawsze jednak UPOWSZECHNIA. Kultury, czyli sztuki nie robi.
Wewnątrz tej sprawnej maszynki samorządowej do upowszechniania (z nutą ratuszowej propagandy) działa teatr amatorski. Pomijam spory o nazwę, tradycję, historię itd. Co to jest? Upowszechnianie czy robienie sztuki?
Placówki upowszechniające powinny ową czynność upowszechniania rozumieć szeroko – chodzi nie tylko o pokazywanie, oglądanie itd. Upowszechnianie bazuje, czyli opiera się, na potrzebach ludzi. Powszechnie nazywa się je potrzebami „wyższego rzędu” – są niby wyżej, niż zaspokajanie potrzeb związanych z bezpieczeństwem, pożywieniem, rozmnażaniem itd. Owe potrzeby wyższego rzędu to chęć kontaktu z wytworami sztuki, ale też chęć malowania, śpiewania, tańczenia, występowania. Stąd różne kółka okrągłe, kwadratowe, graniaste, plastyczne, taneczne, teatralne itp. Zaspakajanie takich potrzeb to zadanie placówek typu MOK (po to zostały powołane do istnienia!). Te urządzenia organizacyjne zaspakajają, a nie tworzą kultury – sztuki; one ZASPAKAJAJĄ; UPOWSZECHNIAJĄ PRZEZ ZASPAKAJANIE!
Teatr amatorski to szlachetne zaspakajanie potrzeb ludzi tam działających, a nie ich profesja. Zawód aktora polega na tym, że jest zawodem, który tworzy (zawodowo) sztukę, czyli role w przedstawieniach. Aktor amator (szlachetne i godne podziwu niezawodowe działanie) nie tworzy sztuki – nie jest do tego przygotowany! On lub ona, w formie szlachetnej zabawy (bo to nie zawód!), zaspakaja swoje potrzeby wyższego rzędu i wcale nie musi tego tak nazywać. Niestety w NS nastąpiło pomieszanie pojąć i szanując szlachetne motywy działających amatorów czas najwyższy prostować to, co wyprostowania wymaga. Działanie amatorskie wynika z zaspakajania własnych potrzeb, a nie z profesjonalnego, zawodowego przygotowania (szkoły) i profesjonalnego działania (instytucje artystyczne). Tak „zaspakajająco” funkcjonuje amatorskie malowanie, muzykowanie, występowanie i co tam jeszcze można wymyśleć. Tu pomoc instytucji samorządowych i państwowych jest obowiązkowa, a działania amatorskie zawsze były, są i będą. Jednak nigdy nie zastąpią profesjonalnego robienia sztuki. Taka jest twarda rzeczywistość (w NS nieobecna!) i żadne odwracanie „kota do góry ogonem” (patrz amatorski teatr) tego nie zmieni.
Słucham wywiadu NAJWSPANIALSZEGO ZASTĘPNEGO naszego UKOCHANEGO PANA PREZYDENTA NS Z SZACUNKIEM DLA OBU ZAWSZE. Mówi o rozwoju kultury w mieście. To znaczy czego – upowszechniania czy tworzenia? Nowa, NIECO ZAGUBIONA NA RAZIE PANI DYREKTOR MOK, ogłosiła, że tworzy radę artystyczną – do czego? Rada do upowszechniania, bo do robienia sztuki (kultury), czyli do tworzenia, nie jest potrzebna. Takich działań miasto nie prowadzi. Nie są mu (miastu) znane czy zbędne?! To dlaczego „artystyczna”? Od „artystycznego” zarządzania i administrowania? Może od „artystycznego” zaspokajania potrzeb wyższego rzędu?
Objętość tekstu została przekroczona, a morze rzetelnej prawdy przed nami. Może następnym razem; jak mi pozwolą. Na razie przekażcie – Szanowni i Drodzy Czytelnicy – tę garstkę oczywistości radnym, bezradnym, władcom ratuszowym obecnym i przyszłym oraz (z uszanowaniem) sternikom od upowszechniania kultury. Niech nie mówią, że nie wiedzieli. Żegnam się najprościej jak potrafię. Do poczytania za tydzień (może).
Jan Zawił