Przyznam się, że czasami myślę, a w tym myśleniu tak się porobiło, że wciągnęła mnie czarna dziura – nie różowa, nie żółta, tylko czarna. Wprawdzie nogami twardo ziemi się trzymam, a jednak pozostała część mojego istnienia w przestrzeni fruwa.
Naczytałem się tu i tam, a nawet w książkach. Podobno (ja tego nie widziałem!) dziura występuje wszędzie. Sprawdzam i wychodzi na to, że u nas – na ziemi – most cały, a gdzie dziura?. Ja głową w mur, a beton jak był, tak stoi; a gdzie dziura? Mówię sąsiadce, jak komu dobremu, żeby w moją stronę złych słów nie rzucała – rzuca. A co na to czarna dziura? Wciąga, do cholery, czy strajkuje?
Po każdym niedzielnym obiedzie (rosół z kury, kotlet z kapustą i kompot na zimno) rozglądam się po okolicznej rzeczywistości. Las stoi, trawa rośnie, słońce świeci. Niby normalnie, ale wiem (bo się nauczyłem), że tak nie jest. Planeta płonie, a krowa się pasie. Mleka nie daje, ale gazy z siebie wyprowadza. Ohyda. Pracz z krową i jej wyziewami! Taki obrazek to szczątkowa rzeczywistość. Za chwilę (kosmiczną) wciągnie ją czarna dziura.
A co z samą rzeczoną dziurą. Ona materią jest napakowana tak bardzo, że nawet światła nie przepuszcza. I to mi do zrozumienia przemawia przez doświadczenie własne. Kolegę mam, z widzenia. On jest naprawdę napakowany. Z siłowni prawie nie wychodzi – przerwa tylko na sikanie (nie jest jasne, co z innymi przerwami). Dodatkowo szwy w marynarce ma popękane oraz spodnie w rękach trzyma (się nie dopinają). Napakowanie go rozsadza i żadnej myśli do wewnątrz i w drugą stronę też nie przepuszcza. Człowiek – dziura. Napakowany.
Podano, że polscy naukowcy pracują nad skonstruowaniem naziemnych robotów. One w glebie ornej będą robiły. Pomidory, z ich pomocą dojrzeją, a to co nasi mędrcy wykombinują, ze sztuczną inteligencją ma się zaprzyjaźnić. Możliwe, że w tej sytuacji, człowiek (jako taki) nie będzie potrzebny. Maszynki glebę przygotują. Pomidory same się zjedzą. Niestety, terminu oddania do użytkowania tego wynalazku nie podano. Czarna dziura go wciągnęła, co oznacza, że „po staremu” żywym człowiekiem (bez inteligencji??) zbiory będą się dokonywały. A tak się dobrze zapowiadało.
Mój ostatni sezon rowerowy zakończył się pchaniem. Dziura w oponie sama się zrobiła i urządzenie kołowe do domu mnie nie dowiozło. W konsekwencji na „dopych” musiałem się przestawić. Korzyści z tego żadnej nie miałem, a pot z całej fizyczności do dzisiaj we wspomnieniach mnie prześladuje. Możliwe, że pamiętliwy jestem. Całe zdarzenie w zimie podsumowałem i wyszło mi, że przyczyną była dziura – czarna dziura, bo opony mam czarne. To ona (dziura) cały sens koła w siebie wciągnęła ducha jezdnego na zewnątrz wypuszczając. W ten sposób to co kosmiczne i galaktyczne (dziura) konkretnie mnie dotknęło.
Mądrzy w astronomii podają, że czarnych dziur nie widać. Podobno (nie sprawdziłem) mają tak duże przyciąganie grawitacyjne, że nawet światło się nie wydostanie. No to skąd wiemy, że są? Do tego celu używane są teleskopy kosmiczne. Mogą one obserwować zachowanie gwiazd w bliskości dziur. Zachowują się, w ich pobliżu, odmiennie niż inne gwiazdy.
No to jesteśmy w domu! W pewnym miasteczku, za górami i lasami, stadion do „haratania w gałę” budowali. Potrzebne to było i powszechnie oczekiwane. Szło gładko i do przodu tylko, że w odwrotną stronę. Już otwarcie było gotowe tyle, że w innym terminie. Prace były rozkręcone tyle, ze firmy zeszły z budowy. I tak to się kręciło jak gwiazdy w grawitacji. Wszyscy wiedzieli, że coś nie tak, a nawet brzydko pachnie, ale nikt nic nie udowodnił, dowodów nie pokazał. Czarna dziura – światło się nie przedostanie.
Czytam, słucham i ze zdziwienia oczom nie wierzę. Kraj pełen spokoju, praworządności, cen niskich i wspaniałych perspektyw. Jest mi tak dobrze, że ze szczęścia fruwam, chociaż twarzą glebę ryję. W kieszeni mam kiepsko, to nie dam na dziecko – bom śliskie chłopisko, zaskroniec. Wszyscy to widzą i co? Nic! Kosmos, czarna dziura.
Budzę się i zły sen do dziury czarnej (na szczęście) mi wciągnęło. Ratę zapłaciłem, a kredyt stoi. To, co już spłaciłem, w czarną dziurę wciągnęło. Powoli się przyzwyczajam, że w człowieczeństwie maleję – przeklinam. To, co dobrego ze mnie zostało w czarną dziurę wciągnęło.
To nie jest narzekanie – o nie. Szczęśliwości wprawdzie nie widzę, nie czuję, ale wiem, że jest – jak czarna dziura. W tym pisaniu sensu też nie ma; chociaż jest – jak czarna dziura. Do takiego postrzegania rzeczywistości gorąco zachęcam. Piszę to ja – kocur z urodzenia. A czy możliwa jest czarna dziura w białej głowie? Do poczytania za tydzień.
Jan Zawił