– Przesyłam swój apel na ręce mediów, bo być może na Waszych łamach trafi to do adresatów pisze kibic, Aleks Głowacki:
Sandecja jest klubem piłkarskim, więc mydlenie oczu frazesami tylko wyłącznie o finansach, to poniekąd odwracanie uwagi. Dlaczego? Wszyscy wiemy, że w sporcie chodzi przecież o zwycięstwa, awanse i zdobywanie trofeów. Owszem świetnie wyglądają kolorowe wykresy oraz tabelki, z których wynika mniej więcej to, co autorzy chcieli nam przekazać. Do kompletu dochodzi przedstawianie danych na konferencji prasowej, gdzie kilku smutnych panów w marynarkach ze spuszczonym wzrokiem opowiada, jak to wierzą w przetrwanie trudnych momentów. Przecież oni zapewne tak naprawdę, przepełnionym marzeniami wzrokiem spoglądają ku pięknej przyszłości, ale na pogrzebie nie wypada się uśmiechać.
W co my kibice mamy uwierzyć? Mamy przecież swój rozum. Widzimy, jak w ostatnich latach klub brnie w coraz to większy marazm i korporacyjną degrengoladę. Słyszymy nazwę spółka miejska, wspomina się o radzie nadzorczej, a w tym bełkotliwym i często przeintelektualizowanym przekazie, raz po raz przewijają się magiczne zwroty jak m.in. raport lub dokapitalizowanie. Są też moje ulubione stwierdzenia akcjonariusz oraz inwestor. Przecież to wszystko brzmi, jakby nowobogacki właściciel straganu z owocami w latach dziewięćdziesiątych, został poproszony o komentarz do kącika ekonomicznego w telewizji osiedlowej. Dwie drużyny kopią piłkę po trawie, a my rozmawiamy, jak o bankowości.
Odchodzimy od sensu istnienia Sandecji. To jest właśnie problem, który zamiast do sukcesów boiskowych sprowadził nas na trzeci szczebel rozgrywek. Śmiem twierdzić, że dobrze będzie jeśli się tam utrzymamy kilka sezonów, bo niestety w szybki powrót na zaplecze ekstraklasy nie wierzę, a niestety wiele wskazuje na to, iż tam również spotkamy wyboistą ścieżkę przetrwania. Paradoksalnie spadając z kolejnych poziomów trafimy właśnie tam, gdzie piłka nożna jest bliska genezie, czyli sprawia radość kibicom, zawodnicy wkładają w nią serce, a najważniejsze są zwycięstwa. Wszystkie tabelki i zestawienia tracą na wartości.
Oczywiście mam głowę na karku i wiem, że takiej ułudy spodziewać się nie można. Przecież w tej zabawie bardzo ważne są pieniądze, kwestie formalne i stabilność funkcjonowania. Naturalnie za przejazd drużyny albo organizację meczu, nawet w niskich ligach, ktoś zapłacić przecież musi. Mam jednak pewien dość prosty apel, nie ma tutaj również podtekstów politycznych, wyborczych, samorządowych, ani nikogo nie chcę w ten sposób obrazić.
Niestety ostatnie kilka, jak nie kilkanaście lat, to moczenie klubu Sandecja coraz głębiej, a to w przepychankach wyborczych, czasem konotacjach towarzysko-biznesowych.
Panie i Panowie, mający wpływ na ten ponad stuletni klub!!!
Pamiętajcie, że to drużyna piłkarska mająca kibiców. Chcą oni rozrywki, emocjonujących zwycięstw, radości na trybunach. Warto zrobić rachunek sumienia, a następnie zastanowić się, czy Biało-Czarni nadal mają być wykorzystywani do osiągania czyichś celów pozasportowych? To właśnie takie traktowanie “Dumy Krainy Lachów”, jak ją ładnie nazwano sprawiło, że jest ona wizerunkowo i sportowo po prostu w d***e. Przepraszam, ale ciężko jest to już inaczej nazwać.
Podsumowując! Przestańcie niektórzy Państwo wykorzystywać temat debaty do swojego lansu wizerunkowego i politykować, tylko spójrzcie w lustro i odpowiedzcie sobie na bardzo ważne pytanie. Czy chcecie, aby Sandecja rzeczywiście była naszą dumą? Może raczej wolicie, aby nadal była poletkiem do konfliktów lub interesów. To istotne, żeby wiedzieć na czym w tej kwestii stoimy. Sport powinien jednoczyć, a nie dzielić. Chcemy klubu dla wszystkich, z którego osiągnięć każdy mieszkaniec Sądecczyzny może czerpać radość.
Nie zmarnujcie tego. Jest jeszcze szansa, aby to wszystko mogło być takie, jak powinno. Miło byłoby znów zobaczyć Sandecję w ekstraklasie, ale grającą na stadionie w Nowym Sączu.
Pozdrawiam – Aleks Głowacki