Zabawa słowem i kolejne wspominki treningów na boiskach Startu i Dunajca z dużą dawką humoru!
“I teraz trochę moich wspomnień polemiki co sens nie trzyma się logiki. Tak to wtedy było jak na Start-Dunajec się chodziło.
Przed meczem wielka niewiadoma. Nie odbiera Szoma. Dwa dni później opowiada, to nie ściema, on na koncie nic nie ma.
Później gramy w Nawojowej. Do szatni wchodzi Kosa, pachnie miętą, on ma buzie uśmiechniętą. 90 minut upłynęło, gdzieś go pchnęli, gdzieś podcięli. Jest to rzecz niepojęta, pierwszej połowy nie pamięta.
Jeszcze słów kilka na temat Wilka. Jeden klub miał i nigdy go nie zmieniał. Opaskę kapitana długo nosił, po porażkach pierwszy się podnosił.
Czy lato czy zima, młody siły nima. Nie trenuje, niech żałuje. Na treningu Emka co nigdy nie wymięka. Ostro z nami trenuje, chłopaków mobilizuje. Pięćdziesiątka mu nie przeszkadza, chodzi i doradza.
Mało tego poznałem Brodziatego. Spojrzeć na trybuny. Chód królewski idzie wierny kibic Gołaszewski. Obok jego kompan Maciej tam przebywa, wzroku od nas nie odrywa.
Były czasy B-klasy a tu bez wahania przyszedł grać Piotr Bania. Wszystko dla klubu ratowania. Trochę bramek nam ustrzelił, Łojek nigdy go nie zmienił.
Grał z nami też Johny- czterdziestolatek szalony. Kazał sobie w nogi silno grać, nic się nie bać. Dużą głębię trzymał ale cały mecz wytrzymał.
Drużyna na silniejszych miała asa, bo taktyka była u Pietrasa. W piłkę grać kochali, czasem zwyciężali. Starciokami nazywani, znani i lubiani.
Starszy kolega Smoleń. Teraz wychowawca młodych pokoleń. Młodszych uczył pokory, nie wystarczyło „sorry”. Jeszcze chwila udusiliby Wampira. Takiego charakteru nie ma wielu więc uważaj przyjacielu.
Na weekendy zjeżdżał Sromek co na Starcie miał swój drugi domek. Trochę lat z nami spędził, na boisko prędko pędził.
Ileż było radochy w bramek Tochy? Czasem strzelał fochy, czasem się obracał, nawet coś odpysknął ale zawsze piętką błysnął.
Czy to taniec? Może Walczyk? Nie, nie.. Na boisku gra Kowalczyk. Chodzi tańczy, może piłkę nam 00wywalczy. Kiero go dopinguje, może po meczu się nie zdołuje.
Przyszła pora na Bobaka i Tomczaka. Na Starcie się poznali zaraz kumple, przyjaciele do Jarmuty wyjechali.
Jak na bramce widzieli Mietka to nie jedna zmarnowana setka. Jednak on setek nie marnuje. Godnie nasz klub reprezentuje.
Z dalekiej Italii murzynka nam przysłali. W gierce biega i wymiata, za każdą piłką lata. Po treningu wszyscy radośnie się z nim kąpali, na testy do Sandecji go wysłali. Sulej hulej mu wołali.
Zawsze prędki nie obeszło się bez Fedki. Zawsze wszędzie chodził, swój cug na boisko wnosił. Zapał miał do grania i do rachowania kto co komu wygania.
Ej kolego nie zapomnę też Małego. W piłkę grającego od roku nie pamiętnego. On się nie starzeje. Na boisku twardo wieje.
Co mu zrobiły kruki nie wiadomo, lecz murawę nam chwalono. To boisko świat zachwyca. Gospodarza ma Dziedzica.
Były czasy Łukasika. Jego kiwa znakomita. Królem on A klasy. Szybko dziadkiem został i się z nami rozstał.
W wspomnieniach tych nie braknie też Hływ. Dziewczyny przychodziły na podrywy. Na boisku dwie Hływy. Ojciec z synem grali. Nie jednemu faka pokazali.
Fajny chłopaczek był Misiaszek. Mądrze stał, dużo nie biegał. Bramki głową strzelał piłkę przeciwnikom zabierał.
Już świętej pamięci ale zawsze miał chęci. Adriana będzie brakowało, dobrze się z grało. Teraz z góry pomaga i w klubie się układa.
Na treningi chodził w kratkę za to dobrą miał gadkę. Szewczyk się nazywał, czasem kogoś powyzywał.
Dosyć tego! Nie wymienię tu każdego! Nie mam więcej weny, już nic nie naciągniemy!”
— Elber—
Coś pięknego,dziękuję Elber