Tym razem swoją uwagę skupiłam na książce autorstwa Marcina Ruchały – debiutanta literackiego, a także rodowitego nowosądeczanina. Tej pozycji nie wolno Wam przegapić!
Tak to już czasem bywa, że to co lubimy niekoniecznie muszą lubić inni. Ta zasada tyczy się nie tylko książek, ale choćby i tytułowej yerba mate. A uwierzcie mi, wokół tego napoju kręci się w tej historii wszystko.
“Komisarz Uglēnbërg i przekleństwo yerba mate” to książka tak niesamowita, jak noszenie skarpet do sandałów. Istny cyrk na kółkach i doskonała parodia gatunku tak przeze mnie umiłowanego jakim jest kryminał. Gdybym nie była osobą aż tak zakręconą pewnie nic bym z tej fabuły nie zrozumiała. Autor zafundował nam tak wielką gamę niemożliwych wydarzeń, że trudno było mi się przestać śmiać w trakcie jej czytania. Bohaterowie są kompletnie odjechani i zupełnie oderwani od rzeczywistości, a sposób prowadzenia śledztwa może doprowadzić do szału. Rozwiązania zagadki nie domyśliłam się nawet przez moment, a całość historii przywołała mi na myśl Latający Cyrk Monty Pythona.
Gratuluję Marcinowi udanego debiutu i serdecznie polecam. Poprawa humoru gwarantowana!
Przeczytana: Czerwiec 2021
Ocena: 7/10
Polecam @z_zycia_matki_wariatki