To kolejna w tym roku smutna wiadomość. Coraz częściej słyszymy, że ci którzy tworzyli świat artystyczny lat 70 i 80 – tych odchodzą. W PRL jazz był oddechem, godziny spędzone na Jazz Jamboree, w klubach, to było jak urwanie się z tej części Europy, z demoludów. Michał Urbaniak zmarł w wieku 82 lat. Był wybitnym muzykiem jazzowym, kompozytorem i aranżerem. Grał głównie na skrzypcach i saksofonie. Odszedł, ale zostały płyty oraz fotografie…
Miałem to szczęście być w 1986 roku na JJ, kiedy po wielu latach nieobecności w Polsce, znów się pojawił. Wśród fanów jazzu zapanowała euforia. Oto artysta, który tworzy i gra z gigantami pojawił się w Polsce. Sala kinowa nad klubem Remont wypełniła się ponad miarę. Pojawienie nie się Michała Urbaniaka na scenie wywołało niesłychany aplauz. Zespół, bardzo młody, który przywiózł do Warszawy byli niezwykle zaskoczeni. Artysta ze swadą prowadził koncert i nagle mówi: – Tu na sali jest Kayah, chodź to do nas na scenę…
Młodzi amerykańscy muzycy znów byli mocno zaskoczeni, nie bardzo wiedzieli co się dzieje. Jednak po kliku frazach w wykonaniu Kayah zdziwienie zamieniło się w podziw…Oklaskom nie było końca.
O Michale Urbaniaku można przeczytać m. in: Ur. się 22 stycznia 1943 r. w Warszawie, ale wychował się w Łodzi, gdzie ukończył Liceum Muzyczne i zagrał pierwsze koncerty w klubie Pod Siódemkami, współpracując z dixielandowym zespołem Tiger Rag. Był mistrzem skrzypiec, które przyrównywał do żony, i saksofonu, czyli… kochanki. Jego twórczość daleko wykraczała poza jazz — to dzięki niemu po raz pierwszy w filharmonii zabrzmiał hip—hop. Angażował się w różne, nie tylko muzyczne projekty, występował w filmach i jako jedyny Polak wystąpił na płycie Milesa Davisa “Tutu”. Przez wiele lat był uzależniony od alkoholu, ale nałóg pokonał. — Lepiej jest nie pić — zapewniał. Był czterokrotnie żonaty, nagrał kilkadziesiąt płyt i zagrał tysiące koncertów”.




