Fortepian, który uratował palce artyście…

To było niezwykle ciekawe spotkanie na starosądeckiej Peryferiadzie. Przed pokazem filmu „Kukułeś” z widzami spotkali się znany i lubiany aktor Piotr Polk oraz reżyser zaprezentowanego obrazu Maciej Michalski, które poprowadził Filip Nowak.

Zapis rozmowy z artystami:

Filip Nowak – Film „Kukułeś” trafił na festiwal w wyniku dyskusji, wcześniejszego obejrzenia i po wielu rozmowach doszliśmy do wniosku, że choć jest inny, w wielu obrazach inny, na peryferiach kinematografii, po prostu pasuje bardzo do pokazania w Starym Sączu. Proszę opowiedzieć o szczegółach powstawania tego filmu.

Maciej Michalski, reżyser – Pamiętam już wiele, wiele lat temu, dokładanie 10 lat, w sierpniu zaczęliśmy kręcić. Spotkałem się z moim kolegą i podczas rozmowy zaczęliśmy wspominać dzieciństwo, dorastanie o tematach wstydliwych. To mnie zainspirowało by napisać scenariusz, tak bez ogródek o tamtym czasie. I właśnie Piotr Polk był pierwszym czytelnikiem tego tekstu.

Piotr Polk – Wczoraj wracając do hotelu, Maciek wytknął mi w samochodzie, że pierwszą propozycję zagrania odrzuciłem. Kiedy zaczęliśmy kręcić byliśmy innymi ludźmi, inaczej patrzyliśmy na ten film. Po 10 latach trochę już nie pamiętaliśmy tego obrazu i oglądając go teraz będziemy się czuli jak widzowie, którzy zobaczą go po raz pierwszy.

Filip Nowak– Film był kręcony w Sycewie, to nie jest przypadkowe?

Maciej Michalski – Sycewo to jest malutka wioska, gdzie się wychowałem. To właśnie tam, aura miejscowości, wszystkiego bardzo mnie inspirowały. To wszystkie moje historie zaczynają się tam, tak jest z filmem „Kukułeś”. Dlaczego tam, bo tam się czuje bezpiecznie, bo znam każde miejsce, drogę, drzewo, ścieżkę…Kiedy piszę scenariusz to wyobrażam sobie w tych konkretnych miejscach i najczęściej decyduję się realizować tam. W przypadku tego scenariusza to miała być mała wioska, mała społeczność, gdzie każdy o każdym wszystko wie. Poprzedni film „Kanadyjskie sukienki” też powstał w Sycewie i o nim opowiada. Zresztą większość moich teledysków jest tam kręconych, tam zapraszam gwiazdy, w te plenery…

Filip Nowak– W twoich filmach powtarzają się nie tylko plenery, ale również większość aktorów. To nie tylko Piotr Polk, ale również Anna Seniuk i wielu innych. Jak udało się tak zespół powołać?

Maciej Michalski– Tak się złożyło, że całą tą ekipę udało mi powołać już do filmu „Kanadyjskie sukienki”. Wcześniej w „Królowej Śniegu” wystąpiła też Ewa Kasprzyk, Teresa Lipowska…Ja sobie wymarzyłem te aktorki bo one kojarzyły mi się z moim dzieciństwem. Wiedziałem, że tylko one mogą zbudować ten dobry klimat, przywrócą jakby te czas do życia…Jednak zaproszenie ich do mojego filmu nie było łatwe. Np: Anna Seniuk, a wiedziałem to o innych aktorów odrzucała propozycje gry w filmach. Umówiłem się z nią w kawiarni. Siedzę, czekam w chodzi, ale rozmawiała przez telefon niemiłosiernie się kłócąc. Pomyślałem, to po wszystkim. Ale usiadła, ja zdołałem z siebie wykrztusić „ tylko pani może zagrać moją babcię” i po kilku minutach pani Ania się zgodziła. Potem w przypadku „Kukułesia”, kiedy już się poznaliśmy, sprawdzili w pracy, na planie, poczuliśmy wspólny klimat i postanowiliśmy robić to dalej. Mam nadzieję, że nie jest to ostatni film jak zrobiliśmy razem.

Filip Nowak – Odkryłem jakiś czas temu, że Piotr Polk funkcjonuje też jako piosenkarz, jak również udziela głosu dabingowego…

Piotr Polk – Przez moją prawie 40-letnią karierę byłem profesorem Lupinem w Harry Poterze, byłem w Królu Lwie, to także „Auta”, to są jedyne filmy, których nie widziałem. Zdarza się, że ludzie poznają mój głos, opowiadają fabułę, a ja mam wielkie oczy, bo nie wiem o czym mówią. Dabing polega na tym, że na wielkim ekranie widzi się tylko małe kółko ze swoja twarzą, która mówi, ale do kogo, to się nie wie. To co ja zrobiłem widoczne jest dopiero w kinie. Praca jest trudna, wbrew temu co można sobie wyobrazić. Np. w Harrym Poterze prof. Lupin przeradza się w wilkołaka, który biega po krzakach, zaroślach i dyszy to był jedyny tekst jaki miałem. Ale po pół godziny takiego dabingu dostałem hiperwentylacji, mało nie zemdlałem.

Filip Nowak – W filmie „Kukułeś” Piotr Polk grał Brytyjczyka, który mówi po angielsku.

Maciej Michalski– To było rzeczywiście fascynujące, niesamowite wyzwanie. Podziwiam Piotra, że tak pięknie przygotował się do roli, z tak dobrym angielskim.

Piotr Polk – To jest tak. Scenarzysta pisze, póxniej jedzie na wakacje, a ty człowieku musisz się z tym męczyć. Przez dwa miesiące z Anglikiem pracowałem. Znam ten język, ale mimo wszystko trzeba było się do tego dobrze przygotować. Praca w obcym języku jest trudna ponieważ trzeba zmienić myślenie. Ale chciałbym Maćkowi zadać jedno pytanie, które sam sobie zadawałem i nie uzyskałem nigdy wyczerpującej odpowiedzi, a szukałem w wielu źródłach. Na miłość Boską, co to znaczy „Kukułeś”?

Maciej Michalski– To nic trudnego. Dosyć długo szukałem tytułu dlatego filmu.

Podczas rozmowy z moimi rodzicami przypomnieli mi, że kiedy byłem mały, dopiero zacząłem mówić, cały czas powtarzałem „Kukułeś”. Nikt nie mógł odgadnąć co to znaczy, jak po prostu chciałem wyjść do ogrodu, do lasu…Wtedy pomyślałem, że to jest dobry tytuł do filmu, który też jest o wyjściu na zewnątrz…

Filip Nowak – Muzyka była bardzo blisko pana twórczości. Jak to się zaczęło?

Piotr Polk – Ja się wychowałem w domu wśród muzyki. Mój dziadek grał na tubie, tato na akordeonie, nie było wyjścia trafiłem do szkoły muzycznej, którą ukończyłem w klasie akordeonu i fortepianu. A, że byłem wtedy w okresie buntu założyłem zespół, zacząłem grać na gitarze i perkusji stając się multiinstrumentlistą. Ta szkoła wydawała mi się startą czasu. Koledzy grali w piłkę, a ja z plikiem nut szedłem do szkoły. Wtedy nie sądziłem, że będę aktorem, a nabyte umiejętności bardzo się przydały. Muzyka jest. takim wyrazem mego prywatnego ja. Mam z tego ogromną przyjemność, bo robię to dla przyjemności. Koncert, tak jak teatr, to są emocje zawsze inne, bo aktor ma dobry lub gorszy dzień, podobnie jak publiczność. Film to praca zbiorowa, efekt zależy od wielu ludzi. W teatrze jesteśmy my. A muzyka? Jest i będzie. Fortepian, któremu poświęciłem w młodości tyle czasu wydawało się, że nigdy się nie przyda, że zabiera mi tylko czas. Po latach do mego życia wkradła się kolejna pasja, projektuję i robię meble. Jak każdy dobry stolarz ciachnąłem sobie dwa palce. Zostały pięknie przyszyte, ale potrzebna była rekonwalescencja. Dostałem różne drobne przedmioty do ćwiczeń. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że przez moją nieuwagę mogę już nie zagrać na instrumencie. Do teatru przychodziłem 1,5 do 2 godzin wcześniej by tymi chorymi palcami uderzać w klawisze. Tak mnie to wciągnęło, że kupiłem sobie fortepian. Codziennie tymi chorymi palcami waliłem w klawiaturę. Dzisiaj mogę powiedzieć, że ten fortepian uratował wszystko to, czego się uczyłem przez tyle lat. Owszem zabrał mi kawałem dzieciństwa, ale później zwrócił mi sprawność.

Publiczność pytała dlaczego w Polsce ni powstają musicale, jak człowiek ze Śląska (Piotr Polk) nauczył się tak wspaniałej polszczyzny, jakie Maciej Michalski ma plany, itd…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook
Instagram

Poprawa dostępności strony